Zapis z czasu pobytu Ojca Świętego Jana Pawła II – czwartek
Czwartek, 5 czerwca 1997
Prywatność dnia Ojca Świętego wydawała się tak oczywista, że pod uwagę brana była jedynie sprawa zagospodarowania czasu osobom z orszaku papieskiego. Część miała się udać przez Kuźnice na Kalatówki może na Halę Kondratową, druga grupa miała zorganizowany przejazd spławem Dunajca.
W starej części Księżówki znajduje się kaplica z dekoracyjnie rzeźbionym drewnianym ołtarzem. Znad tabernakulum patrzy figura Matki Bożej nawiązująca do rzymskiej Madonny Pokoju. Przybyszom przypomina, że Matka Odkupiciela wychodzi z łaską pokoju naprzeciw modlącym się tutaj. Mszę św. odprawianą przez Ojca Świętego organizatorzy przewidzieli na godz. 7.30. W koncelebrę mogli się włączyć tylko księża obecni w budynku i Metropolita Krakowski.
Wirtualne zwiedzanie kaplicy papieskiej
Była dopiero godz. 7.00, gdy ku zaskoczeniu kilku osób będących w kaplicy, wszedł Papież na poranną modlitwę. Kiedy przechodził południową stroną kaplicy, odważyłem się dyskretnie utrwalić to wejście na fotografii. Pamiątką pozostaną też zdjęcia Jana Pawła II rozmodlonego na klęczniku w tutejszej kaplicy. Temat rozmowy z Bogiem pozostanie tajemnicą. Pozostanie też tajemnicą silą modlitwy, która to miejsce uczyni jeszcze bardziej ożywczym dla ducha przychodzących tu na pokrzepienie duszy.
Po Mszy św. wzdłuż korytarza prowadzącego do mieszkania papieskiego ustawiła się nieduża kolejka uczestników dzisiejszej Eucharystii. Byli wśród nich opiekunowie Domu, pełniący codzienną służbę. Z tej wymiany życzliwości pozostanie leż kilkanaście zdjęć i zapis w przeżyciach tych, którzy mogli doznać duchowego wsparcia.
Dzień prywatny Ojca Świętego. Do ostatniej chwili nie zostały ujawnione prywatne plany Ojca Świętego. Wiadomo było jedynie, że Papież skorzysta z dobrej pogody, aby popatrzyć na wybrany teren w Tatrach. Ekipa towarzysząca skorzystała w dużej mierze z możliwości spływu Dunajcem w Pieninach. W ten sposób znaleźli się na łódkach flisackich w jednej grupie Ksiądz Prymas, Nuncjusz Apostolski, Sekretarz Episkopatu, ale też Watykańczycy, którym wyprawa sprawiła wyjątkowo dużo radości. Kiedy Goście Papiescy zajmowali miejsca na łódkach, ponad Pieninami pokazały się helikoptery. Siało się oczywiste, że Ojciec Święty zwiedza Podhale, Pieniny i Tatry przystrojone w świeży śnieg. Śnieg w czerwcu kontrastował z wiosenną zielenią. Przypomniało się spostrzeżenie z pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, podczas której Jan Paweł II zauważył, że Tatry się zawstydziły i zasłoniły. Rozeszła się przy tamtych odwiedzinach wiadomość, że górale chcieli z radości ozdobić krzyż na Giewoncie, ale czujność ówczesnych wtadz politycznych na to nie pozwoliła. Mgła pokryła wtedy całe Tatry, a po zakończeniu Mszy św. na lotnisku w Nowym Targu deszcz niemal potopem zalał rozchodzące się tłumy ludzi. A jak będzie jutro pod Giewontem?
Po południu okazało się, że Jan Paweł II wyrusza samochodem na przejazd w kierunku Morskiego Oka. Niespodzianka jedna za drugą. Wyszedłem, aby być świadkiem wyjazdu. Nie myśląc psuć prywatności dnia Papieża zdecydowałem, że nie będę robił zdjęć przy tym wyjeździe, mówiąc sobie, że będzie jeszcze kilka okazji, by udokumentować wyjazd i przyjazd Ojca Świętego. Tymczasem przygotowanie służb dokonało się błyskawicznie i gdy Papież wsiadał do samochodu z Watykanu, ksiądz Tomasz spojrzał w moim kierunku i powiedział: Wskocz do auta z grupą. Jest jedno wolne miejsce. Będziesz wszystko widział. Była godz. 17.50. Kolumna samochodów ruszyła ulicami Zakopanego: Przewodników Tatrzańskich, Chełmońskiego, dalej przez Poronin w kierunku Morskiego Oka. Siedząc w przedzie „busika” jadącego jako trzeci pojazd po dwóch autach z ochroną mogłem obserwować zachowanie przechodniów. Znakomite studium różnych reakcji. Wiadomo było powszechnie, że Ojciec Święty w tym dniu może gdzieś pojechać. A tu pędzi kolumna samochodów na sygnale. Był to wystarczający znak, że przejeżdża Papież. Najbardziej czujnymi byli turyści wracający z gór. Prawie wszyscy odgadywali, jaka to kolumna jedzie i większość „odkrywała” z niezwykłą radością: Papież w aucie. Najczęstszym odruchem było gwałtowne wyciągnięcie ręki w kierunku Jana Pawła II dla powitania lub wskazania najbliższym, że oto tam jest! Lub spokojniejsza reakcja – machanie ręką dla pozdrowienia, Niektórzy podskakiwali wprost z radości. Taką też czujność wykazywały dzieci. Zdarzało się też, że szedł ktoś zamyślony i reagował dopiero wtedy, kiedy ktoś inny zwrócił mu uwagę na niezwykłość sytuacji.
Przejazd do Morskiego Oka trwał ponad godzinę. Ojciec Święty wysiadł z auta przed schroniskiem o godz. 17.55. Popatrzył na góry. Wszedł po schodach schroniska na werandę i rozglądnął się wzdłuż panoramy ukazującej góry poza jeziorem. Udał się do środka budynku. Tu przywitała go załoga. Duże poruszenie, może zaskoczenie. O wizycie dowiedzieli się kilkanaście minut wcześniej. Spotkanie można rzec turystyczne, proste w swej naturze. Na zewnątrz schroniska wiał zimny wiatr. Papież okryty dodatkowo przed zimnem wyszedł na zewnątrz po chwili rozmowy i wpisaniu się do księgi pamiątkowej. Zdjęcia telewizyjne pokazały Jana Pawła II, jak po wyjściu ze schroniska sianął przy barierce odgradzającej turystów od Morskiego Oka. Po chwili zamyślenia Ojciec Święty rozejrzał się w prawo i podszedł do małej grupy. Wśród uczestników byli też Dyrektor Parku Tatrzańskiego i Burmistrz Zakopanego. Nastąpiła wymiana zdań i pamiątkowa fotografia. Papież przeszedł jeszcze kilkanaście kroków w kierunku północno-zachodnim, gdzie znalazła się grupa młodzieży ze swoim katechetą. Przybyli znad morza. I o tej godzinie podeszli pod schroniska, aby się tu zatrzymać. Zaskoczenie ich było tak wielkie, kiedy podjechała kolumna pod Morskie Oko, że nie wiedzieli, co się dzieje i patrzyli zdumieni, iż Ojciec Święty wysiada z pojazdu. Rzeczywistość to, czy sen? – zdawali się pytać wzrokiem. Kiedy zostali odsunięci przez ochronę, może uświadomili sobie, ze jest to prawda, którą jako nieliczni widzieli na własne oczy. Widząc ich magiczne oniemienie, powiedziałem stojąc obok, to naprawdę Ojciec Święty. Papież podszedł do nich i zapytał, skąd są. Ksiądz prowadzący grupę wyjaśnił, że są grupą formacyjną, wędrującą teraz po górach. I rozpoczęli śpiewać młodzieżową pieśń „Barkę”. Przy tej melodii, unoszącej się pod Morskim Okiem Jan Paweł II wszedł do samochodu.
W drodze powrotnej serpentyna prowadziła na Jaszczurówkę. Tam przed domem Sióstr Urszulanek Szarych samochód papieski zatrzymał się. W kaplicy domowej modlił się ze zgromadzonymi słowami Litanii do Serca Pana Jezusa.
Tymczasem na zewnątrz gromadziła się coraz większa rzesza ludzi, którzy chcieli być świadkami wydarzenia. Wieczór czerwcowy już się nachylił, gdy Ojciec Święty po godz. 20.00 powrócił do „Księżówki” na drugą noc.